Nasza seria dotycząca mitów o piercingu i tatuażach, w które już dawno powinniśmy przestać wierzyć, cieszy się niesłabnącą popularnością. To bardzo dobrze! Prawdziwy, współczesny entuzjastą sztuki tatuażu jest także świadomym i odpowiedzialnym klientem. Dlatego dzisiaj przybywamy z kolejną porcją wiedzy; poznajcie kolejne 5 mitów o piercingu, jakie już dawno powinny pójść w zapomnienie!
Zanim przejdziemy do sedna problemu, zacznijmy od szybkiej powtórki. Do tej pory udało się nam przedstawić genezę powstawania mitów o piercingu oraz omówić skuteczne metody na walkę z dezinformacją. Poza tym rozprawiliśmy się z kilkoma błędnymi założeniam uświadamiając was na czym dokładnie polega bezpieczny piercing. Co powinniście pamiętać z lektury poprzedniego wpisu? Oto krótka lista:
Część osób nadal wierzy, że septum piercing polega na przekłuciu przegrody nosowej. Tymczasem popularny „kolczyk w nosie” umieszcza się zazwyczaj poniżej samej chrząstki, dokonując przebicia małego płata skóry tuż przy dziurkach. Nie jest to jednak jedyny sposób na wykonanie septum, aczkolwiek najczęściej rekomendowany przez specjalistów. Zdarza się jednak, iż niektórzy klienci decydują się na przebicie samej chrząstki – jest to jednak zabieg dużo bardziej bolesny niż tradycyjne septum, przechodzące przez płatek. Oczywiście proces gojenia przebiega dłużej, a sam kolczyk wymaga od jego posiadacza nieco większej uwagi i troski.
Odpowiedź na to pytanie nie będzie prosta i jednoznaczna. Wedle ogólnie przyjętych norm bezpiecznego piercingu w czasie jednej wizyty specjalista powinien wykonać maksymalnie 4 przekłucia w jednym obszarze ciała. Dlatego też kompozycje kolczyków na uszach wymagają kilku wizyt w profesjonalnym salonie piercingu. Czasem jednak fachowiec idzie na ustępstwo i wykonuje więcej niż 4 przekłucia podczas jednej sesji; jest to jednak obwarowane szeregiem warunków i obostrzeń. Podstawowym z nich jest świadomość klienta na temat możliwych powikłań oraz zasad pielęgnacji.
Gdyby faktycznie tak było…, świat byłby miejscem idealnym, a ilość postów na facebookowych grupach, dotycząca problemów z gojeniem piercingu zmniejszyłaby się o połowę! Niestety nie każdy profesjonalny salon tatuażu, świadczący wysokiej jakości usługi z zakresu trwałego ozdabiania ciała, posiada w zespole wykwalifikowanego piercera. Bywa, że nawet najlepsze studio w mieście nie jest w stanie spełnić standardów, gwarantujących wykonanie bezpiecznego piercingu. Dlatego zawsze należy przejrzeć portfolio osoby do jakiej się udajemy. Warto w szczególności zwrócić uwagę na to czy pojawiają się w nim zdjęcia wygojonych kolczyków i jak takie modyfikacje wyglądają. Poza tym zawsze należy poszukać opinii o danym miejscu czy to w sieci, czy wśród znajomych.
Cóż, to zdecydowanie jeden z najbardziej irytujących i najczęściej przewijających się mitów o piercingu w świecie domorosłych znawców tematu! Pierwsza rada, jaką usłyszy osoba publikująca na grupie post dotyczący problemów z gojeniem kolczyka, będzie zawsze brzmiał tak samo: „Kup w aptece Tribiotic i smaruj nim ranę!”
Tymczasem Tribiotic to maść na niewielkie rany i oparzenia dostępna bez recepty. Jest to preparat o miejscowym działaniu przeciwzapalnym i bakteriobójczym, zawierający 3 substancje czynne o różnych, wzajemnie uzupełniających się, mechanizmach działania. Bacytracyna i polimyksyna B to antybiotyki polipeptydowe o działaniu bakteriobójczym, stosowane wyłącznie miejscowo. Z kolei neomycyna stosowana na nieuszkodzoną skórę nie wchłania się do krwi, jednakże w przypadku uszkodzeń skóry, stosowania długotrwałego lub na dużym obszarze może przenikać do naszego krwioobiegu. Nie są to substancje, które można stosować bez żadnych ograniczeń – poza tym nie każde zakażenie wymaga leczenia antybiotykami. Niekiedy wystarczą okłady i/lub wyciągi z roślin, aby załagodzić stan zapalny. Czasem należy wdrożyć terapię maścią ze sterydami. Dlatego też niesamowita skuteczność Tribioticu w każdej kryzysowej sytuacji to mit o piercingu, jaki należy raz na zawsze włożyć między bajki!
I tak, i nie. Niektóre profesjonalne salony tatuażu lub piercingu oferują wykonanie tuneli w uszach podczas jednej wizyty. Nie jest to jednak procedura zgodna z zasadami w pełni bezpiecznego piercingu! Rozpychanie uszu to proces długotrwały, wymagający cierpliwości od klienta. Nie należy na siłę zwiększać tempa rozszerzania dziurki w uchu (wynoszącego ok 1,5 – 2 mm na 4 do 6 tygodni), aby uniknąć tzw. blow outu lub nawet rozerwania płatka ucha! Podczas zabiegu w salonie piercer może rozepchać dziurkę do maksymalnie 5 – 6 mm, co i tak jest dosyć ryzykowne i przede wszystkim – bolesne. Dlatego, mimo że nie jest to mit o piercingu jaki należy bezwględnie tępić – nie rekomendujemy tej metody!
Z lektury dzisiejszego wpisu powinniście zapamiętać, że Tribiotic nie jest remedium na wszystkie problemy z gojeniem piercingu. Poza tym nie każdy profesjonalny salon tatuażu oferuje bezpieczny piercing. Przed wizytą w studiu zawsze warto sprawdzić portfolio osoby do jakiej się udajemy. Inne dwa, popularne mity o piercingu dotyczą septum oraz rozpychania uszu; popularny „kolczyk w nosie” wcale nie musi przechodzić przez przegrodę nosową, a rozpychanie uszu powinno przebiegać powoli, jeśli ma być zgodne z zasadami bezpiecznego piercingu. Pamiętajcie również, że podczas wizyty w profesjonalnym salonie tatuażu piercer może wykonać maksymalnie 4 przekłucia w czasie jednej sesji i… niechętnie odstępuje od tej reguły!
Jeśli macie jeszcze jakieś pytania lub wątpliwości – koniecznie piszcie do nas na Instagramie lub skontaktujcie się za pośrednictwem naszego maila. Z przyjemnością odpowiemy na Wasze wiadomości!